ODKRYWALIŚMY TAJEMNICE ZIELONOGÓRSKICH DWORCÓW
Zgodnie z zapowiedziami, w niedzielę, 07 października 2007 r., odbył sie kolejny spacer popularyzujący wśród mieszkańców Zielonej Góry, zabawę w badanie historii kolei szprotawskiej .
Wbrew pewnym obawom pogoda dopisała. Dopisała też frekwencja. Mimo równocześnie odbywajacej się wyprawy PTTK i spaceru nordyckiego TKKF przyszło ok. 20 osób. Bardzo ciekawa, różnorodna grupa: tak wiekowo, jak i zawodowo. Znany krajoznawca, mecenas Jan Ciesielski, syn kolejarskiej rodziny Marek Toporowicz - nauczyciel, pani Elżbieta Smykał, sąsiadka kolejki miejscem zamieszkania. Młody Jakub Meliński, zastępca prezesa Klubu Miłośników Komunikacji Miejskiej w Zielonej Górze (przed Winobraniem urządził przejazy nocne starym autobusem MZK po mieście) i nieco starszy Wojciech Meliński, (kolejny) nauczyciel Gimnazjum nr 1, prowadzący szkolny klub turystów rowerowych oraz nowoodkryta pasjonatka kolei szprotawskiej Paulina Nodzyńska z Gazety Zachodniej, ryzykująca dla tajemnic kolejki nie dotarcie na zajęcia we Wrocławiu. Znany fotograf zielonogórski, nestor środowiska, Zbigniew Rajche wraz ze swoją wnuczką, Moniką, początkującą bizneswomen. I jeszcze sporo osób, od młodzieży po osoby starsze.
Spacer poświęcony wiedzy o trzech zielonogóskich stacjach kolei szprotawskiej, miał trzy główne punkty: dawny Plac Strzelecki, dworzec przy Ogrodowej i stację początkową kolei. Niedopowiedzenia w sprawie pierwszej z tych stacji, Grunberg Schtzenplatz, wywołały spore ożywienie, ale niestety uczestnicy spaceru nie potrafili wnieść nowych informacji. Ten temat jednak rzeczywiście tkwi chyba zbyt głęboko w historii niemieckich gospodarzy miasta sprzed wieku, nie da się odnieść go do wspomnień żyjących dziś zielonogórzan. Nowym tropem jest plan Jenkego z 1923 r. oraz jakiś ślad, który podpowiedział mecenas Jan Ciesielski. Gdy tylko dowiemy się czegoś pewniejszego, zaraz informacja o tym ukaże się na stronie kolejkowej.
Przy ruinie dawnego wiaduktu nad ul. Kożuchowską uczestnicy spaceru powspominali trochę o dawnych prezydentach miasta i o tym, który z nich i w jakich okolicznościach coś w mieście... zburzył. Marek Toporowicz przybliżył swoje boje z Zygmuntem Listowskim i Bożeną Ronowicz o zachowanie wiaduktu nad Kożuchowską. Pomimo obietnic, wiadukt zburzono... Szkoda, gdyż ulicy nie poszerzono, a nawet nie pokryto asfaltem. Wiaduktu nie ma, ulica jak była brukowaną ścieżynką tak została. Po co burzono wiadukt ? O ścieżce rowerowej lub trasie dla drezyn można za to już tylko pomarzyć.... Oby nie zakończyły się tak samo plany obecnego prezydenta miasta, Janusza Kubickiego, odnośnie poprowadzenia ulicy przez środek Parku Piastowskiego lub wyburzenia Centrum Biznesu.
Podobne odczucia towarzyszyły praktycznie przez całą pozostałą trasę. Przy dworcu Grunberg Oberstadt zamiast torowisk mamy wybrukowany polbrukiem parking Netto, najczęściej pusty. Dobrze że mieszkańcy dawnego dworca choć powiesili między oknami zegar, stylizowany na dworcowy czasomierz. To jedyne twórcze działanie na szlaku kolei na terenie miasta od lat (nie można do takich zaliczyć wyznakowania przez PTTK żółtego szlaku nazwanego imieniem kolei szprotawskiej a poprowadzonego przez... Park 1000-lecia i deptak). Wszyscy zachwycili się pomysłem zaadoptowania magazynu dworcowego na muzeum Kolei Szprotawskiej. Ciekawe jednak, czy to zainteresowanie przekształci sie w czynne poparcie i pomoc, o którą apelował prowadzący spacer M. Bonisławski ?
Grupa odważnie i z determinacją przebrnęła przez śmietnisko w przekopie kolejowym na wysokości Osiedla Słonecznego i Łużyckiego. Przy nieistniejącym już przejeździe kolejowym w ciągu dawnej ulicy Krośnieńskiej oraz po środku wiaduktu nad Aleją Wojska Polskiego, prowadzący opowiedział nieco anegdot i historii z życia zielonogórzan z przełomu lat 70 i 80 ub. wieku (częste potrącenia na owym przejeździe, nocne oglądanie wyścigów kolarskich z wiaduktu itd.). Kawałek dalej, na zaasfaltowanym przejeździe przez Al. Zjednoczenia, uczestnicy ofiarowali się, że własnoręcznie odkopią przykryty masą bitumiczną tor, tak aby można było przejechać po szynach np. drezyną... Kto wie, może kiedyś jeszcze taki projekt uda się zrealizować ? Szczególnie, że tory przykryto asfaltem tak "fachowo", że zupełnie popękał i za chwilę szyny wyjdą z powrotem na powierzchnię bez niczyjej pomocy...
Spacer zakończył się przed dworcem PKP. M. Bonisławski zachęcał do udziału w kolejnej wyprawie, zaplanowanej na koniec roku na trasie Ochla - Jarogniewice, a mecenas J. Ciesielski - do wyprawy rowerowej wzdłuż kolejki. M. Bonisławski zapraszał do odwiedzania strony kolejkowej i wpisywania na niej własnych spostrzeżeń, dodatkowych informacji o kolejce, pokazywania pamiątek. Ciekawe co z tego wyniknie ?
Jesli chodzi o wiedzę o samej kolejce, wyprawa przyniosła mniej plonów niż poprzednia, dotycząca ustalenia realiów stacji w Jędrzychowie. Być może tematyka była jednak zbyt odległa, aby uczestnicy mogli wnieść coś nowego. Na plus nalezy zapisać pojawienie się na starcie wyprawy ekip radiowych (radio ESKA i radio Zielona Góra) oraz aktywnego udziału w całym spacerze dziennikarki Gazety Zachodniej, która umieściła na łamach większą z niego relację. Może to będzie jakiś trwalszy przełom w zainteresowaniu lokalnych mediów tematem kolejki ? Póki co, zapraszamy do przeczytania tej, bardzo ciekawej, relacji (w zakładce NAPISALI O NAS). Można porównać dwa, nieco różniące się od siebie, punkty widzenia na ten sam spacer.