Wichów
Kilometraż liczony od Dworca Szprotawskiego w Zielonej Górze: 27,9 km
Kilometraż liczony od stacji w Szprotawie: 22,8 km
Nazwa niemiecka: Weichau
Nazwy polskie: Wychów
Ostatnia nazwa polska stacji: Wichów
W Wichowie linia kolejowa przechodziła ok. 1,5 km na wschód od zabudowań, grzbietową partią długiego wzgórza wznoszącego się ponad wsią, na granicy otaczających wieś pól i lasu. Stacja była usytuowana tuż obok szosy na Mirocin i Kożuchów, po jej południowej stronie. Choć znajdowała się praktycznie daleko od wioski, stała w sąsiedztwie ciągu zabudowań rozciągających się na południe od folwarku. Były to trzy gospodarstwa stojące wzdłuż polnej drogi stanowiącej przedłużenie głównej osi wieloboku majątku. Droga ta krzyżowała się pod kątem prostym z brukowaną dojazdówką stacyjną, idącą od szosy kożuchowskiej (mirocińskiej) równolegle do torów, na południe, 350 m za samą stacją. Tuż przy tym skrzyżowaniu, droga wychodząca z folwarku przecinała tory kolejowe i szła dalej na wschód. Brukowana dojazdówka stacyjna natomiast kończyła się w tym miejscu. Razem z ową polną drogą z folwarku stanowiła drugi dojazd do stacji, właśnie bezpośrednio z majątku a nie z samej wsi (tamten dojazd prowadził szosą na Mirocin - Kożuchów). Okazuje się, że takie usytuowanie stacji oraz właśnie ten dojazd do niej, miały ogromne znaczenie dla lokalnej gospodarki.
Długo wydawało się, że w terenie nie pozostały żadne ślady po zabudowaniach stacji Weichau lub po innych urządzeniach kolejowych. Znany badacz historii kolejnictwa, Jerczyński, pisał jednak o możliwości odnalezienia przepustów. Należało zatem dokładniej zbadać miejsce, gdzie była stacja, owe lekkie rozszerzenie terenu po południowej stronie szosy do Mirocina Górnego i teren 100 m za nim w kierunku Chotkowa, za niewielkim oczkiem wodnym. Według niemieckiej mapy topograficznej stacja posiadała albo murowany dworzec, albo takież magazyny lub jeszcze inne zabudowania kolejowe (na pewno jednak - wg mapy - cokolwiek trwałego tu stało) oraz przynajmniej jedną bocznicę od strony zachodniej (czyli od strony "budynków dworcowych" i wsi Wichów). Było by to, w jakimś stopniu, zgodne z wyobrażeniem o stacji Weichau, bo przecież również i ona stanowiła przez długi okres czasu stację docelową, gdzie pociągi rozpoczynały i kończyły swój bieg (chodziło prawdopodobnie o skład weekendowy, obsługujący "jagodowych podróżnych"). Do dokładniejszych badań doszło we wrześniu 2009 roku, gdy wraz z uczestnikami międzynarodowego obozu MEMORIA - Europejskie dziedzictwo kultury, współfinansowanego przez Fundację Batorego (którego głównym, celem było odkopanie piwnic dworca w Radwanowie), przygotowywaliśmy teren byłej stacji do umieszczenia pamiątkowej tablicy informacyjnej. W trakcie tych prac, dokładnie spenetrowaliśmy cały teren, zajrzeliśmy w gęste krzaki (nie do końca udało się w niej wejść), zeszliśmy na dół, do podnóża nasypu, na którym usytuowano sto lat temu stację. Rozmawialiśmy też z mieszkańcami owych gospodarstw z tyłu folwarku, najbliżej położonych od stacji zabudowań Wichowa (jeden z naszych rozmówców przedstawił się zresztą, jako obecny właściciel działki, na której leży brukowana, dawna stacyjna dojazdówka). Okazało się, że jakieś 3 metry pod terenem stacji, przez doskonale zachowany, solidny przepust (długości ok. 50 metrów), płynie spory strumień. Jest to właśnie ów przepust o którego możliwości odnalezienia pisał w "Świecie kolei" Jerczyński. Nasz rozmówca, właściciel tej działki, opowiedział nam, jak to niedawno właśnie czyścił, odkrzaczał i odmulał ten przepust. Stwierdził również, iż akurat w tych najbardziej gęstych i kłujących, zupełnie nie poddających się teraz, w 2009 roku, penetracji krzakach, przed kilku laty oglądał on wraz z kolegami, jakieś ruiny albo fundamenty dworca lub magazynu lub jednego i drugiego. Opisał je jako nikłe, tkwiące głęboko w ziemi i prawie nie wystające ponad poziom gruntu. Mimo, że wówczas nie daliśmy rady wejść w te krzaki, byliśmy już o wiele "mądrzejsi", nawet od tych osób, którym się to udało. Otóż w ramach tego samego obozu MEMORIA, tydzień wcześniej mieliśmy spotkanie w Wichowie z pionierami. Zupełnie przypadkowo poznaliśmy podczas tej imprezy również byłych, niemieckich mieszkańców dawnego Weichau. Jeden z nich podarował nam zdjęcie z 1920 roku, do którego pozowała jego koleżanka. A że do tego zdjęcia stanęła na tle stacji w Wichowie... Ów niemiecki Wichowianin opowiedział nam też dokładnie o tym co widać na zdjęciu, co do czego służyło i jak działało. Otóż, według niego, na stacji Weichau (Wichów) nie było ani murowanego dworca, ani magazynu. Była tylko wiata stacyjna, taka sama jak w Kartowicach (oznaczało by to, że nie tylko dworce, ale i wiaty stawiano na całej kolei szprotawskiej wg jednego, zunifikowanego projektu). Dokładne i wyraźne zdjęcie tej wiaty, zwalnia mnie ze szczegółowego opisu jej wyglądu i konstrukcji. Co ciekawe, w zamkniętej części wiaty była waga towarowa. Spółka kolejowa prowadziła tutaj dodatkowe usługi dla miejscowych rolników. Za opłatą można było skorzystać z wagi, tak przy transakcji sprzedaży innemu gospodarzowi płodów rolnych lub sztuki bydła czy trzody, jak i przy nadaniu towarów na pociąg. Była to kolejna, po usługach pocztowych i sprzedaży licencji na usługi gastronomiczne (gościńce kolejowe - gasthof zur eisenbahn) pozakolejowa działalność gospodarcza spółki. Dogodny dojazd z folwarku, czynił tę działalność jeszcze bardziej opłacalną a taką lokalizację jak najbardziej trafioną. Umiejscowienie w terenie wiaty jest dosyć proste. Stała ona między szosą a przepustem, od strony wsi. Po drugiej stronie brukowanej dojazdówki były dwa tory (mijanka). Na razie fundamenty wiaty nie są odkryte. W niedalekiej przyszłości uporządkujemy ten teren. Należy się spodziewać odkrycia pozostałości podobnych do tych na stacji w Broniszowie. Wyjaśnienia wymaga jeszcze jedna sprawa. Praktycznie przez większość okresu funkcjonowania kolei szprotawskiej przed wojną (do 1945 r.) niektóre pociągi rozkładowe dojeżdżały z Grunberga (Zielonej Góry) tylko do Wichowa, była to zatem stacja docelowa (tak jest w rozkładzie jazdy z 1935 r - jeden pociąg na trzy; w latach 1943-45 już dwa pociągi na trzy; jedynie w rozkładzie jazdy z roku 1927 wszystkie pociągi pokonywały całą długość linii, a na samym początku, w 1914 roku - skład popołudniowy z Zielonej Góry dojeżdżał tylko do Broniszowa). Nie można zatem wiązać takiego grafiku wyłącznie z kryzysem światowym lub z latami kryzysu na samej kolei szprotawskiej. Bliższe prawdy będzie jego powiązanie z rolą jaką pełnił podówczas Las Broniszowski. Malownicze tereny leśne zachodniego krańca Wzgórz Dalkowskich (między Broniszowem, Przylaskami a Wichowem) stanowiły w latach międzywojennych drugi po Lesie Odrzańskim teren niedzielnej rekreacji (wycieczek) dla mieszkańców Grunberga (Zielonej Góry). Jeździli oni tutaj masowo na grzyby i jagody, tak że czasami nazywano kolej szprotawską "kolejką jagodową". Zwiedzali też pewnie jedno z największych w Polsce cmentarzysk kurhanów kultury łużyckiej (tuż na zachód od Przylasek) lub podziwiali malownicze, śródleśne jezioro u stop wzgórza, zwieńczonego tajemniczymi kamiennymi kręgami (dzisiejszy rezerwat "Ołtarz"). Początkowo w środku Lasu Broniszowskiego (przy ceglanym wiadukcie) pociągi zatrzymywały się na tzw. przystanku okazjonalnym (takim jakby na żądanie). Z czasem pobudowano stację przy zakręcie szosy Wichów - Broniszów, obok wsi Neudorf. Była to stacja Eich-vorwerk (po 1945 r. Dębiczka), znajdująca się praktycznie w polu, bez większego zaplecza logistyczno - terenowego. Następną w kolejności, w kierunku południowym, większą stacją była stacja Weichau (Wichów), stąd być może "jagodowe pociągi" po prostu przejeżdżały przez Las Broniszowski i kończyły bieg właśnie tutaj, w Wichowie. W ten sposób wieś i stacja Wichów (Weichau) wkomponowuje się w szeroką opowieść o kolei szprotawskiej, o życiu mieszkańców pogranicza ówczesnego powiatu kożuchowskiego (Freystadt) i żagańskiego (Sagan), mieszkańców miasta Grunberg oraz związków tej kolei z ich kulturą dnia codziennego i życiem gospodarczym (słynna wichowska waga stacyjna, model spędzania wolnego czasu "na jagodach i grzybach"). Dziś, gdy po jeżdżących tu pociągach zostało tylko mgliste wspomnienie, pewno wielu Zielonogórzan nawet nie potrafi skojarzyć nazwy wsi Wichów, o łużyckich kurhanach (ok. 18 km w linii prostej od zielonogórskiego ratusza) nie wspominając. [M. Bonisławski, XII 2006, I 2010] aaaaaaaa UWAGA W trakcie prac na stacji w Wichowie w 2011 r. przeprowadzono wywiady środowiskowe z mieszkańcami. Dokonano też dokładnej analizy dokumentów inwentaryzacyjnych PKP z lat 1945-47. Na ich podstawie ustalono szereg nowych faktów dotyczących wyglądu i wyposażenia stacji Weichau. W najbliższym czasie esej zostanie przeredagowany z uwzględnieniem tych najnowszych wyników badań.Serwis powstał i funkcjonuje dzięki środkom finansowym Gminy wiejskiej Zielona Góra